Shadow and Bone



Tytuł: Shadow and Bone trilogy
Autor: Leigh Bardugo
Data publikacji: 05.06.2012, 04.06.2013, 17.06.2014
Gatunek: Fantasy
Ilość stron: 358, 496, 480


Zaraz po przeczytaniu dylogii "Szóstka wron", zamówiłam kompletną trylogię "Shadow and bone". Nie miałam wątpliwości co do tego, że Leigh Bardugo po raz kolejny przyciągnie mnie z tak ogromną siłą do uniwersum griszów. Jedyne, czego żałuję, to że tak długo zwlekałam z zabraniem się za tę serię!


Opis fabuły

Niegdyś wspaniałą Ravkę, otaczają wrogowie, jest ona w ciągłym stanie wojny. Sieroty wojenne, głód i armie stały się porządkiem dziennym każdego jej mieszkańca. Na domiar złego, jest ona podzielona przez nieprzeniknione pasmo ciemności, zwane Fałdą Cienia.


Alina, stara się wieść zwyczajne dzieciństwo podczas chaosu i nieustannych walk. Sierociniec stał się jej domem, który nauczyła się kochać. Posiada wyłącznie przyjaźń dzielnego chłopca, Mala. Dziewczyna nigdy nie potrafiła się dopasować. Nie mogła znaleźć swojego prawdziwego miejsca.


Lata później, gdy wraz z przyjacielem dołączyła do wojska, ich oddział został skierowany do przekroczenia Fałdy Cienia. Na jej oczach rozpętała się przerażająca bitwa, z koszmarnymi, nieludzkimi stworzeniami. Szale losu wydawały się przeważone, brak możliwości obrony tłamsi łwolę walki. Jednak, gdy przerażająca volcra zaatakowała Mala, poważnie go raniąc, Alina rzuciła się w obronie swojego towarzysza i wybuchnęła, okazując moc, o jakiej nikt nie słyszał. Przez swoje  zdolności, o których nie wiedziała, zostaje porwana do okrutnego świata Griszów, gdzie stara się odkryć siebie na nowo.


Opinia

Ciężko jest ubrać w słowa recenzję, aby poprawnie oddała wszystkie szalejące we mnie emocje. Leigh Bardugo odcisnęła na mnie ślad i nie sądzę, że będę w stanie pozostać opanowaną podczas opowiadania Wam o tym arcydziele. Z jednej strony, pragnę podzielić się zachwytem wobec każdej sceny, ale jednocześnie chcę, abyście podeszli do tej trylogii z niewielką ilością informacji i zostali tak pozytywnie zaskoczeni, jak ja.

Jestem absolutnie zakochana! Nie sądziłam, że losy Aliny wciągną mnie bardziej niż fabuła "Szóstki wron", a jednak! Historia zaczęła się rozwijać zupełnie niepozornie, by przerodzić się w coś pięknego. Na każdym kroku byłam zaskakiwana, a zwrotów akcji zupełnie się nie spodziewałam. Osłupiałam i nawet po zakończeniu tej trylogii, nie mogę wszystkiego przetworzyć.


Autorka zamiast wrzucić nas na głęboką wodę, postanowiła kierować się prostą zasadą. Wszystkie nowości zostały nam "pokazane" zamiast mozolnie opisane przez długie rozdziały. Poznawaliśmy ten dziwny świat na bieżąco, oczami Aliny, dla której większa jego część również stanowiła nowość. Wyszło to świetnie, bo pozwoliło na maksymalne zanurzenie się w toczącej się akcji.


Nie mogę nie wspomnieć o tym magicznie wykreowanym świecie, inspirowany Rosją. Kulturalne reprezentacje zostały oddane naprawdę dobrze i nawet znalazło się kilka prostych, rosyjskich słówek, zapisanych zgodnie z ich wymową. Dla mnie takie detale wiele znaczą, gdyż od jakiegoś czasu uczę się języka rosyjskiego. Niezmiernie miło było zgłębiać fantastyczne uniwersum i jednocześnie liznąć odrobinę realnej, wschodniej kultury. 


Wykreowani bohaterowie wydawali się niezmiernie realni. Podziwiam autorkę za to, jak przedstawiła Alinę. Czytelnik obserwuje jej rozwój, to jak dopiero uczy się władać swoją mocą, stara się zrozumieć, czym tak naprawdę jest przynależność do griszów. Nie dostaliśmy dopracowanej księżniczki, uzdolnionej w dowolnie wybranym kierunku. Starkov nie ma ponadprzeciętnej urody,  a do tego jest chorowita, więc każda aktywność stanowi dla niej dodatkowe wyzwanie. Robiło mi się ciepło na sercu, gdy widziałam jej drobne sukcesy, jak stopniowa nauka walki, czy przywołanie małego płomienia. Młoda kobieta miała wady, ale była dla mnie jedną z najciekawszych i lepiej wykreowanych postaci, jakie od dość dawna spotykałam w literaturze młodzieżowej. Podobały mi się drobne rzeczy z życia codziennego, jak jej zauroczenie wyjątkowymi sukniami, czy słabość do plotek. Stała się przez to bardziej ludzka, zamiast sztucznego ideału, zawsze będącego "ponad" takimi słabostkami.


“The Darkling slumped back in his chair. 
“Fine,” he said with a weary shrug. 
“Make me your villain.” 


Cóż z niego był za złoczyńca! Stał się jedną z moich ulubionych, mrocznych postaci. Rzeczy, których doświadczył, sprawiły, że nawet byłam w stanie usprawiedliwić wszystkie jego działania. Szczególnie wzruszyło mnie dodatkowe opowiadanie zamieszczone po zakończeniu tomu trzeciego. Poznajemy małego chłopca, który przeżył sytuacje, których nikomu bym nie życzyła.


Moim ulubieńcem został zdecydowanie Sturmhund, o którym nie mogę Wam zbyt wiele opowiedzieć, gdyż nie zamierzam rzucać żadnych spoilerów. Był jednak niezwykle kompleksowy, a jego asów w rękawie nie da się zliczyć. Możecie być pewni, że Was również pozytywnie zaskoczy!


W serii pojawił się miłosny trójkąt, a może nawet i kwadrat? Co ciekawe, zwykle do takich rozwiązań podchodzę bardzo sceptycznie, jednak nie w tym przypadku. Nie odczuwało się w najmniejszym stopniu natychmiastowej miłości. Uczucia, które występowały pomiędzy bohaterami, były w pełni uzasadnione. Miłość, która finalnie wykwitła, była tak niezwykle piękna i trwała, że warto było przetrwać niektóre romantyczne zagmatwania!


“They are orphans again, with no true home but each other 
and whatever life they can make together on the other side of the sea.” 


Pod koniec płakałam jak bóbr. Bardzo smutny i wzruszony bóbr. Bardugo wsadziła mnie na emocjonalny rollercoaster, po czym zostawiła, abym sama radziła sobie z konsekwencjami. Ostatnie 100 stron przeczytałam jednym tchem, opierniczając samą siebie za swoje powolne czytanie!


Trylogia znalazła swoje miejsce w moich ulubieńcach i polecam ją każdemu miłośnikowi fantasy. Jej jakość powala na kolana, szczególnie biorąc pod uwagę, że pierwsza jej część stanowiła debiut autorki!

Ocena końcowa
(10/10)

Komentarze

Popularne posty