"Autostopem Przez Galaktykę" Douglas Adams | recenzja


Tytuł: "Autostopem Przez Galaktykę"
Autor: Douglas Adams
Ilustrator: Chris Riddell
Data publikacji: 05.05.2021
Ilość stron: 320
Gatunek: Science fiction


Opis fabuły

Pewnego dnia młody Ziemianin Arthur dowiaduje się z zaskoczeniem, że jego najbliższy przyjaciel Ford jest kosmitą, a Ziemia niemal za chwilę zostanie zniszczona, gdyż znajduje się na trasie planowanej międzygalaktycznej autostrady. Jak mu przekazuje beznamiętnie przyjaciel, informacja o tych planach została już dość dawno wywieszona w jakimś galaktycznym urzędzie na planecie Alfa Centauri, tyle że Ziemianie jej nie oprotestowali, co oznacza, że wyrazili zgodę. Unicestwienie ojczystej planety oraz zagłada całego ludzkiego gatunku to dla Arthura dopiero początek niesamowitych przygód, albowiem tuż przed katastrofą Ford zabiera go statkiem kosmicznym w podróż po Galaktyce, w trakcie której zbiera materiały do nowej edycji kompendium wszelkiej znanej wiedzy, czyli przewodnika Autostopem przez Galaktykę. W trakcie tej niekończącej się podróży, odbywanej między innymi w towarzystwie neurotycznego robota Marvina, Arthur spróbuje rozwiązać największą zagadkę kosmosu oraz odpowiedzieć na odwieczne pytanie o sens życia.


Opinia

Chociaż "Autostopem przez galaktykę" debiutowała 42 lata temu, nigdy nie jest za późno, by zapoznać się z nią po raz pierwszy. W tym roku świętujemy specjalną rocznicę wydania tejże lektury. Myślę, że po jej przeczytaniu, z łatwością odgadniecie, co czego ta liczba nawiązuje. ;)

O fabule można powiedzieć wiele: że jest ociupinkę szalona, że momentami wyrzuca logikę za okno albo, że bywa piekielnie zabawna. Mnie kompletnie wciągnęła, do tego stopnia, że książkę przeczytałam w rekordowym tempie! Jak na tak świetną opowieść, jej objętość jest stosunkowo niewielka. Dodatkowo okraszono ją cudnymi ilustracjami Chrisa Riddella. 



Dopasowane zostały idealnie. Szkice postaci, czy niektorych scen zdecydowanie pomogły w imersji. Na dodatek bardzo podoba mi się styl ilustratora. 

Następną rzeczą, która została wykonana po prostu dobrze są postaci. Humanoidalne, czy też długopisoidalne, wszystkie miały intrygujące charaktery i dużo wnosiły do powieści. Zgadniecie, kto stał się moim ulubionym bohaterem? 

"W centrali dowodzenia brzmiała cicha, upiorna pieśń: 

Marvin nucił ją szyderczo pod nosem, nienawidził bowiem ludzi"


Co mogłoby być bliższe mojemu sercu niż robot z depresją? Marvin wygrywa, jeśli chodzi o wybór faworyta. Jego cyniczna postawa i jawna nienawiść wszystkiego, co szczęśliwe, sprawiły, że na długo pozostanie w moim serduchu.

Ogromne brawa należą się również za rozbudowanie świata. Iwencja autora nie zna granic. Pojawiały się przeróżne istoty, ale też nieprawdopodobne planety. Wszystkiego było masę, ale przedstawionego w taki sposób, że czytelnik się nie gubił. Z pewnością pomógł przy tym spis postaci wraz z ich wizerunkami.

Humor lektury był dla mnie strzałem w dziesiątkę. Takie absurdalne podejście to dla mnie najlepsze, co może być! Chętnie siegnę po kolejne tomy. :)


Ocena końcowa

(9/10)


Komentarze

Popularne posty