"Dom Nad Błękitnym Morzem" T.J. Klune | recenzja

 


Tytuł: "Dom Nad Błękitnym Morzem"

Autor: T.J. Klune

Data publikacji: 10.08.2022

Gatunek: Fantasy

Liczba stron: 416


Opis fabuły (od wydawcy)

Linus Barker pracuje w Wydziale Nadzoru nad Magicznymi Nieletnimi. Ma czterdzieści lat, mieszka w małym domku z wrednym kotem i kolekcją starych płyt gramofonowych, bardzo poważnie traktuje swoją pracę i wiedzie spokojne, chwilami wręcz nudnawe życie. Do czasu. Konkretnie do chwili, kiedy Niezwykle Ważne Kierownictwo niespodziewanie zleca mu zagadkową, ściśle tajną misję: Linus ma udać się do sierocińca na odległej wyspie, by stwierdzić, czy mieszkające tam dzieci rzeczywiście są tak niebezpieczne, jak się wydaje. Bo wydaje się, że są. Nawet bardzo. Tak bardzo, że mogą spowodować koniec świata…


Opinia

"Dom Nad Błękitnym Morzem" to książka, która wyróżnia się na tle pozostałych. Jest ona o tyle niezwykła, że choć zaklasyfikować można ją jako nadającą się dla dorosłych, to czyta się ją jak powieść dla dzieci. Cechuje ją pewna lekkość i łatwość przyswajania, a przede wszystkim to, że podczas czytania towarzyszy nam dziecięca radość.

Choć na pierwszy rzut oka fabuła wydaje się być prosta, autor napełnił ją osobliwą magią, której nie sposób odtworzyć. Zamiast na zawrotnych zwrotach akcji skupiamy się raczej na bohaterach i ich rozwoju, a pod tym względem dzieje się naprawdę wiele. Zdecydowanie można zakwalifikować tę powieść jako opartą na zawiłości postaci oraz ich relacjach.

Najbardziej kocham tę powieść za zawarcie wątku odnalezionej rodziny. Jestem bardzo wrażliwa na tę tematykę, a jej wykonanie w "Domu Nad Błękitnym Morzem" było przepiękne. Relacja pomiędzy Linusem a dzieciakami okazała się przeurocza. Doceniam, że Linus tak wiele nauczył się od swoich podopiecznych. Lektura posiada też piękny przekaz, mianowicie to, że bycie rodziną nie zależy wcale od więzów krwi, a bratnią duszę można odnaleźć nawet w najbardziej niespotykanych okolicznościach.

Właśnie ten wątek cudnie współgra z rozkwitem bohaterów. Linus na początku książki wcale nie należy do najprzyjemniejszych osób. Co do joty przestrzega reguł i jest niczym dobrze naoliwiona część większej maszyny. Pomimo udanej kariery, w jego życiu czegoś jednak brakuje. A może kogoś? Arthur i zgraja dzieciaków są właśnie tym, czego potrzebował nasz główny bohater. Arthur z drugiej strony jest zupełnym przeciwieństwem Linusa. To otwarty mężczyzna o wielkim sercu, który nie boi się nagiąć reguły tak, by iść dzieciom na rękę. Ci dwaj dopełniają się nawzajem i tworzą niepowtarzalny duet.

Poza tym lektura uczy nas, jak być tolerancyjnym dla innych, nawet jeśli nie do końca ich rozumiemy. Autor zawarł w niej reprezentację homoseksualnego związku i myślę, że zrobił to w sposób nie tylko taktowny, ale też urokliwy i romantyczny.

Nie możemy jednak zapomnieć, że pod tą łagodną otoczką toczą się również głębsze konflikty, jak problem braku akceptacji dla innych. Dzieciaki o specjalnych mocach zmuszone są do zamieszkiwania w ośrodkach, z których nie wszystkie są dla nich dobre.

Podsumowując, jest to unikatowa książka o ważnym przesłaniu, która praktycznie sama się czyta!


Ocena końcowa

(10/10)


Komentarze

Popularne posty